Kiedy kobiecość spotyka się z męskością, ustaje walka i znika cały strach. Iluzja oddzielenia traci rację bytu i zostaje rozpoznana jako największe kłamstwo tego świata. Podobnie jak lęk przed odrzuceniem i samotnością. Jeżeli nie odrzucam samej siebie, wiem, że nikt inny nie ma takiej mocy. Nigdy też nie jestem sama i nigdy nie byłam. Toczyłam tylko jakieś bezsensowne, wyniszczające mnie wojny.
Odkąd wiem, że jest ze mną, mój Wewnętrzny Mężczyzna, odkąd go zobaczyłam i poznałam jego zasoby, zapanował spokój. Teraz buduję z nim relację. Uczę się na nowo zaufania do niego. Słucham tego, co ma do powiedzenia.
Jest Mistrzem materializacji moich wizji, więc uczę się od niego budowania, struktury, stanowczości, konsekwencji, systematyczności i wytrwałości. On wie, czego chce i zmierza prosto do celu.
Ale co najważniejsze, widzi moją Wewnętrzną Kobietę i zachwyca się tym, co przez nią przepływa. To on ją motywuje, by stale wzmacniała swoje połączenie. On staje się trenerem jej zdolności pozazmysłowych. On w nią wierzy, sprawiając, że ona też nabiera coraz większej pewności.