Każda odpadająca warstwa, powiększa moje światło. To, co się spala, oczyszcza mój diament. Z popiołów rodzę się na nowo, bo spłonęło to, co próbowało mnie ścisnąć. Rozkładam skrzydła, by wzbić się wysoko, tam gdzie inna perspektywa, tam gdzie zawsze świeci słońce. Stąd widzę więcej. Tu poszerzam swoją świadomość. Z tego miejsca rozpoznaję toczącą się grę. Wiem, jak z niej wyjść. Wybór zawsze należy do mnie.
Podczas malowania tego obrazu, przyszła informacja, że to jest Ciało Świetliste. Człowiek połączony ze swoją esencją, a tym samym ze Źródłem, cały czas poszerza swoje Światło, a torus krążący wokół niego zaczyna tworzyć coś na kształt potężnych skrzydeł.